Opornie mi idzie powrót do ćwiczeń. W poniedziałek brakło mi czasu, więc zero. Przerwa jednak się przydała, bo jak zwykle po dłuższej przerwie od skalpela wyzwanie wszystko mnie bolało, a najbardziej żebra ;)
Wczoraj i dziś zrobiłam skalpel 2 plus krótką serię na pośladki.
Wróciłam też do swojego ulubionego o tej porze roku kremu antycellulitowego. Bardzo go lubię za to jak ładnie ujędrnia skórę :)
Zapomniałam dodać, że to nie jest reklama, naprawdę go lubię za działanie :)
Używam go na uda, boczki i brzuch. Nie wiem co bardziej pomaga - sam krem czy to, że bardziej przykładam się do masowania kiedy go stosuję, tzn. zamiast wmasować jak zwykły balsam wcieram go jakieś 30 sekund dłużej ;P
Wiesz, chyba wszyscy mamy problemy z robieniem czegoś dobrego dla siebie. Właśnie ćwiczenia są czymś, co potrzebuje nasze ciało, aby czuć się dobrze i być długo w formie a my paradoksalnie nie lubimy uczyć się dobrych nawyków. Kiedy dotarło do mnie, że mała, 15-sto minutowa porcja porannych ćwiczeń to tak jakby pierwsza cześć niezbędnego śniadania. I tak właśnie traktuję poranną gimnastykę, znajduję trochę czasu dla siebie samej, ponieważ jestem ważna dla siebie :)
OdpowiedzUsuńAle ja baaardzo lubię ćwiczyć, naprawdę :D Z chęciami nie ma problemu, problem jest w czasie niestety :/ stąd to oporne wracanie, po prostu brakuje mi czasu. Wiem, że niby zawsze da się zorganizować chwilę, ale niestety puki co nie udaje mi się. Jeśli ją znajduję robię trening z przyjemnością :D
UsuńPozdrawiam ciepło :)