sobota, 31 marca 2012

Dzień 84 / 13 z 42

Sobota :) nie ma że boli - musi boleć ;D poranna rozgrzewka na obudzenie przemiany materii ;)

Po południu biegałam z Beatą i wiecie co? Moje dziecko stwierdziło, że biegnie z nami :)
Mąż powiedział 'bardzo dobrze, to się chwali', a córka na to 'tata, pochwalisz jak wytrzymam' ;D i wytrzymała :) namarudziła się po drodze, że kolka, że nigdy więcej, ale dała radę i myślę, ze była mimo wszystko z siebie dumna - ja byłam :)
Nie wiem czy jeszcze kiedyś się zdecyduje :)

Po powrocie do domu szóstka Weidera - dzień trzynasty. Na dowód mam dziś zdjęcie ;)

Image Hosted by ImageShack.us

Obliczyłam wczoraj sobie, że na tym etapie robię 180 brzuszków! To (szóste), które jest na zdjęciu, jest dla mnie zdecydowanie najtrudniejsze.
Od poniedziałku po raz kolejny zwiększam ilość powtórzeń. Niby dwa w serii więcej, a jednak robi różnicę.

Dziś się zmierzyłam. Ciekawa jestem efektów ;)

Miłego wieczoru :)

piątek, 30 marca 2012

Dzień 83 / 12 z 42

piątek, 30 marzec 2012

Piszę datę ze względu na pomieszanie z poplątaniem jakie ostatnio panuje na blogu :(
W ustawieniach niby wszystko ok.
Dzisiaj krótki opis, ale intensywny dzień ;) rozpoczęty poranną rozgrzewką (dziesięć minut).

Po południu w końcu zrobiłam trening na spalanie tłuszczu oraz kolejny, dwunasty dzień szóstki Weidera :)
Poszło nawet gładko - zobaczymy jak będzie jutro ;)

Ciepłego weekendu Wam życzę :)

środa, 28 marca 2012

Dzień 82 / 11 z 42

Dobrze zauważyłyście - zgubiłam poniedziałek :(
ale już się znalazł :)))
Nie wiem dlaczego dwa posty zamieściły się jako niedzielne - dzień 78 i 79. Zupełnie nie wiem jak to się stało, ale już się znalazł :) Post zamieszczałam w poniedziałek po południu...

Dzięki, że zauważyłyście :D

A co dziś robiłam?
Zakwasy jeszcze lekko czuję, więc dałam sobie jeszcze dzień luzu.
Poranne dziesięciominutowe ćwiczenia plus dłuuuuugi popołudniowy spacer nad morze. Pogoda dopisuje :) Dziś spacerowaliśmy w spodenkach i T-shirtach! Uwierzycie?
Nie mogę się nacieszyć słońcem i błękitnym niebem :)))
Znaleźliśmy też dmuchawce! czyli piękne lato mamy tj wiosny ;)

Kolejny dzień z szóstką Weidera - zwiększamy liczbę powtórzeń do 10. Niby dwa więcej ale różnica jest wyraźnie! odczuwalna ;)

Zapraszam na kolejny filmik fitappy
Bardzo dobrze ćwiczy mi się z tą dziewczyną :)



Dziś prawie dziewiętnaście minut - pokonane :)

Dużo słońca Wam życzę :D


Ps. Dzięki Monika :)))
Nie wiem o co chodzi z tym poplątaniem w datach. Miałam ustawiony jakimś cudem czas Pacyficzny - już przestawiłam i mam nadzieję, że będzie dobrze, choć jeśli to byłoby przyczyną to wcześniej już coś by się działo... No nie wiem... Samo się zepsuło, to może samo się naprawi ;) w każdym razie u nas też jest dziś czwartek, a nie środa ;)

Dzień 81 / 10 z 42

Dziś bardzo krótko.
Zakwasy jeszcze dość mocno trzymają, więc dokładna powtórka z wczoraj.
Do jutra :)

Miłego popołudnia :)

wtorek, 27 marca 2012

Dzień 80 / 9 z 42

I już mam ósemkę z przodu. Czas biegnie tak szybko - przecież niby dopiero był Nowy Rok ;)

Rano dziesięciominutowa rozgrzewka.

Po południu godzinny spacer rodzinny ze względu na bardzo sprzyjające okoliczności pogody ;) Aż szkoda nie skorzystać z takiej pogody.
Po spacerze kolejny dzień szóstki Weidera. I to byłoby na tyle.
Po wczorajszym treningu spalającym tłuszcz dziś mam takie zakwasy, że pod koniec spaceru dosłownie zmuszałam nogi do kolejnych kroków ;) Okazuje się, że moje wcześniejsze ćwiczenia na mięśnie wewnętrzne nóg to był pikuś - dziś to je dopiero czuję! Ledwo siadam i wstaję. Zajmują około 10 minut, a tak 'dają w kość'! Na pewno na stałe je wprowadzę, niech tylko miną zakwasy ;D

Moje ćwiczenia w ciągu dnia zajmują mi około 30 - 40 minut. To naprawdę niewiele. Trzeba tylko się przemóc. Wiem, że po długim dniu w pracy nie jest łatwo, ale gwarantuję, że jeśli się przełamiecie to ruch da Wam to mnóstwo satysfakcji i więcej siły :)

Można jeszcze pobrać sobie marszobieg - pogoda sprzyja co raz bardziej ;)
http://pliki.wp.pl/fc,901247580,fid,1022339131,plik,CyberKardioMT1mp3,pobierz.html

Miłego dnia jutro :)

niedziela, 25 marca 2012

Dzień 79 / 8 z 42

Ok, mała zmiana ;) nie wiem już która, ale przy prawie osiemdziesiątym dniu należy mi się kolejne urozmaicenie ;)
Dzień rozpoczęłam jak co dzień dziesięciominutowymi ćwiczeniami i szklanką wody - skoro działa i przynosi efekty nie zmieniam ;)

Po południu, krótki bieg na rozgrzewkę zafundowany przez moje dziecko. Stwierdziłam, że po tym jakakolwiek dodatkowa rozgrzewka nie ma sensu ;) i kolejny dzień z szóstką Weidera.
Po tych ćwiczeniach wprowadziłam nowe - kolejne z kanału fitappy
Chodzi o to, że... no właśnie - o co?
Jeśli nawet szóstka wyrzeźbi mi ładnie mięśnie to chciałabym je zobaczyć ;)
Póki co schowane są pod warstewką tłuszczu i nie będzie ich widać ;)
Z tego właśnie powodu postanowiłam dołączyć ćwiczenia spalające tkankę tłuszczową. To jest około ośmiu minut skakanki plus przysiady z ciężarkami, a wyciska siódme poty - serio! co znaczy, że działa ;)
Będę sprawdzała na sobie. O efektach bardzo chętnie poinformuję :)
Ktoś chętny, żeby się przyłączyć?



Zaczyna mi się klarować jakiś konkretny zestaw. Bardzo się cieszę, że znalazłam kanał fitappy na YouTube :)
Zastanawiam się tylko, czy robić do końca szóstkę, czy w połowie zamienić ją na inne ćwiczenia na mięśnie brzucha. Wiele osób mówi, że nie warto robić całej serii, ponieważ ćwiczenia robią się bardzo monotonne, a widoczne efekty osiągnięte w połowie już się nie pogłębiają choć mięśnie się wzmacniają.
Macie jakieś doświadczenia w tej kwestii? Możecie mi coś poradzić?

Miłego wieczoru :)
Zobaczymy

Dzień 78 / 7 z 42

Muszę się pochwalić, że ćwiczenia poranne plus maleńka zmiana w diecie, czyli zero węglowodanów wieczorem (nie jadam chleba itp. na rzecz np. jogurtów naturalnych, serka wiejskiego, banana) przyniosły efekt w postaci utraty jednego kilograma w tym tygodniu :D
Niby niewiele, ale przecież to podobno najzdrowsza utrata - kilogram tygodniowo :)

Dziś mała dezorganizacja, czyli odpuściłam poranne ćwiczenia, ale jutro wracam 'do normy'.

Co zrobiłam? Kolejne ćwiczenia - już dzień siódmy szóstki Weidera. Zwiększa się ilość powtórzeń. Lekko się przeraziłam, bo podobno ma dojść do dwudziestu powtórzeń w serii, a moje mięśnie - cóż - bronią się ;D
Właściwie to cieszę się, że wcześniej nie zerknęłam do przodu jak dokładnie te ćwiczenia wyglądają, bo nie wiem czy bym się podjęła, a tak nie wypada wycofać się po tygodniu ;)

Biegałyśmy też z Beatą :) Pogodę mieliśmy dziś przepiękną. Lato! Uwielbiam takie dni :D Oby jak najdłużej się utrzymała :)

Zapraszam na kolejny filmik fitappy2



Udanego tygodnia i dużo słońca :)

sobota, 24 marca 2012

Dzień 77 / 6 z 42

Powtórka z wczoraj :)
Czyli ćwiczenia poranne + 15 minut skakanki + szóstka Weidera + ćwiczenia na wewnętrzną stronę ud.
Ciekawa jestem jak będzie jutro, bo dziś mięśnie jeszcze dały radę :)
Jutro muszę wymyślić jakąś inną rozgrzewkę. Potrzebna mi przerwa od skakanki, bo czuję ciągnięcie w lewej łydce - trzeba dać jej odpocząć ;)

Ze względu na bardzo sprzyjające warunki atmosferyczne zaliczyliśmy też dłuuuuugi spacer. Kilka godzin na świeżym powietrzu nad morzem. Pięknie!
Nie mogłam się nadziwić ile ludzi biegało w strojach kąpielowych, więc i my na chwilę 'porzuciliśmy' nasze koszulki i podwinęliśmy spodnie ;) Co niektórzy zaliczyli również kąpiel, ale jak dla mnie to stanowczo za wcześnie ;)

Udanej niedzieli :)

piątek, 23 marca 2012

Dzień 76 / 5 z 42

Poranne ćwiczenia jak co dzień (link na dole bloga). Budzą niesamowicie :) Już się nie snuję każdego ranka ziewając ;)

Skakanka - 15 minut - na rozgrzewkę.
Dodatkowo kolejny - już piąty dzień 6-tki Weidera. Link ten co wczoraj. Nie powiem żeby było łatwo. Mięśnie aż 'trzeszczą' - szczególnie przy ostatnim ćwiczeniu, a myślałam, że są mocne ;)
Na koniec ćwiczenia na wewnętrzną stronę ud.
Na dziś to tyle.
Idę skrobać parapet ;)

Słonecznego i ciepłego weekendu :D

czwartek, 22 marca 2012

Dzień 75 / 4 z 42

Jak ja lubię takie dni jak dzisiejszy :)
Słoneczny i ciepły!
Odstraszam zimne dni piorąc zimowe kurtki i chowając je głęboko w szafie do kolejnej zimy ;)

Biegałam dziś w moich 'biegowych' leginsach 3/4 i było mi naprawdę ciepło. Chciałabym żeby tak już zostało. Żeby nie było zimniej.
Robi się zielono. Listki są coraz większe, więc bardziej widoczne.

Ok. co dziś zaliczyłam?

Poranna rozgrzewka (opisana w poście z dnia 73), która wchodzi mi powoli w krew. Szklanka wody po. Mam nadzieję, że moja przemiana materii nabierze prędkości kosmicznej :D
Śniadanie obowiązkowo! Płatki :)

Po południu 15 minut skakanki. Włączam sobie jakąś muzykę na You Tube, żeby nie było nudno i żeby łatwiej wyliczyć czas ;)
Potem 6-tka Weidera dzień 4:



Oj boli brzuch ;)

Na koniec pobiegłam z marszobiegiem.
Link poniżej:
http://pliki.wp.pl/fc,901247580,fid,1022339131,plik,CyberKardioMT1mp3,pobierz.html

Nie powiem - było intensywnie, ale taka pogoda daje niesamowitego 'kopa' energetycznego :)))

Miłego wieczoru :)

środa, 21 marca 2012

Dzień 74 / 3 z 42

Poranne ćwiczenia zrobiłam jak co dzień ostatnio. Dziś obudził mnie o dziwo budzik.
Dopiszę tylko, że robię w nich głównie brzuszki skośne, ponieważ, nie ma ich w 6-tce.

Poza tym zrobiłam 6-tkę Weidera - filmik wczorajszy :)
Puki co daję radę - jeszcze tylko 39 dni ;D
Zobaczymy czy nie odpadnę gdzieś po drodze ;)
Przed 6-tką zrobiłam 10 minut skakanki i 5 minut po.

Piję też więcej wody w ciągu dnia. Męczyłam się z tym strasznie, bo raczej funkcjonowałam jak wielbłąd - jedna kawa, jedna herbata i to tyle. Teraz się przełamuję i wypijam około litra samej wody. Jak dla mnie to spore osiągnięcie ;)
Tak jak pisałam wcześniej zrezygnowałam z pieczywa wieczorem na rzecz jogurtu naturalnego, serka wiejskiego, banana, itp..
W niedzielę się zważę i zobaczę czy są efekty ;)


Ostatnia część artykułu Leny Jasińskiej. Zapraszam :)

Ewolucja, nie rewolucja

Jedna z najważniejszych zasad zdrowego żywienia jest stara jak świat. Jeść regularnie, co trzy, cztery godziny. Możliwie - o stałych porach. Z tendencją do przyjmowania ok. 60-70% dziennego zapotrzebowania na kalorie w pierwszej połowie dnia. Wtedy Wasz mózg, uspokojony, reguluje bądź wręcz przyspiesza metabolizm. Spalając 'paliwo' na bieżąco i rezygnując z oszczędzania energii i lokowania owych oszczędności wokół ważnych narządów, na udach czy brzuchu.
A co z lokatami, które już tam są? Z wieloletnimi często odsetkami. Aleksandra Antosik podpowiada: zanim zaczniesz jeść mniej, zacznij więcej się ruszać. Dużo więcej. Optymalnie trzy cztery razy w tygodniu przez minimum godzinę. Biegając wiosłując, jeżdżąc, pływając czy wymachując rakietą. Nieważne co. Ważne, by to lubić (chociaż trochę) i aby się przy tym spocić (i to potężnie!). Z badań wynika, że 90% tych, którzy chudną i nie wracają do poprzedniej wagi, osiąga to właśnie poprzez umiejętne połączenie ćwiczeń i diety. Niestety, okazuje się, że zaledwie 17% odchudzających się to robi.
'Szczerze mówiąc, wcale mnie to nie dziwi' - odpisuje SMS-em przyjaciółka, gdy wysyłam jej tę informację jako ciekawostkę. -'Znacznie łatwiej jest czegoś nie zrobić (czyli nie zjeść), niż podnieść tyłek i coś zrobić 9pójść pobiegać)'.
Trudno się nie zgodzić. Z drugiej strony nic tak nie poprawia nastroju jak wysiłek fizyczny. A zimą przyda się każda forma antydepresantów. Zwłaszcza jeśli akurat szykuje się wakat na stanowisku dotąd obsadzonym przez czekoladę...
Z własnego doświadczenia wiem, że skuteczne chudnięcie to raczej ewolucja niż rewolucja. Nie ma sensu iść na wojnę z własnym ciałem. Lepiej po prostu o siebie zadbać. Z troską i wyrozumiałością. Nie zaszkodzi też odrobina humoru i dystansu. Aby spokojnie wprowadzać zmiany, które które dotyczą nie tylko jadłospisu. Stanowią właściwie przeformułowanie całego stylu życia. Sposobu spędzania wolnego czasu. Sprawiania sobie przyjemności. Stosunku do własnego ciała i zdrowia. Minusy? Do tej pory nie zauważyłam. I straciłam już jeden kilogram, a nawet nie przeszłam jeszcze na dietę! Tę zaczynam w przyszłym tygodniu.
Życzcie mi powodzenia!
Lena Jasińska

Nie zaszkodzi, a może pomóc

1. Unikaj popołudniowych i wieczornych zakupów spożywczych. Do sklepu najlepiej wybrać się rano, zaraz po solidnym śniadaniu. Wtedy dużo łatwiej będzie oprzeć się pokusom i myślom typu 'a, do diabła z całą tą dietą!'.

2. Poszukaj czegoś, co będzie Ci sprawiało radość. Jedzenie jest przyjemne! A odchudzanie oznacza rezygnację z przyjemności. Perspektywa życia bez niej może sprawić, że zaczniesz rozglądać się za czekoladą. Zaradź temu zawczasu.

3. Oceniaj postępy, raczej mierząc się centymetrem czy licząc dziurki w pasku niż kilogramy na wadze. Jeśli intensywnie ćwiczysz, chudniesz w obwodach - ale kształtujesz mięśnie, które ważą swoje... Czyli: są cięższe od tłuszczu.

4. Znajdź sobie towarzystwo. W grupie zawsze jest raźniej. I łatwiej o wsparcie, dobre pomysły czy motywującą radę, gdy tracisz zapał.

5. Odwiedź dietetyka. Bez względu na to, ile wykrzykników będzie miała w tytule reklama nowej cudownej diety, i tak nie będzie skuteczniejsza niż indywidualny, wyważony i zdrowy jadłospis ustalony przez specjalistę. Pomoże Ci on też sformułować możliwy do osiągnięcia cel.

6. Rozejrzyj się za warsztatami i książkami na temat radzenia sobie ze stresem, zwłaszcza jeśli należysz do osób, które jedząc, odreagowują napięcie. Jeśli problem jest poważniejszy - odwiedź psychologa, terapeutę lub psychodietetyka.

I to byłoby na tyle.

Miłego popołudnia :)

wtorek, 20 marca 2012

Dzień 73 / 2 z 42

Kolejny, już trzeci, dzień rozpoczęłam ćwiczeniami :)
Ustawiam budzik 10 minut wcześniej i do dzieła :))
Robię sobie rozciąganie, 20 przysiadów, osiem pompek (więcej na razie nie daję rady w jednej serii ;)) i trzydzieści - czterdzieści brzuszków (na skośne mięśnie brzucha).
Następnie powtórka - taka sama seria (zmieniam tylko rodzaj brzuszków), na koniec rozciąganie.
10 minut a ile energii na początek dnia! Polecam wszystkim!
Na koniec tygodnia napiszę Wam, czy jest jakaś różnica w wadze ;)

Ostatnio mam wrażenie, że więcej się prostuję. Jest mi niewygodnie w przygarbionej - dotąd mojej naturalnej ;) pozycji. I dobrze, bo prosta postawa to smuklejsza sylwetka - czyż nie ;D

Dziś przeczytałam zdanie, które mnie bardzo rozbawiło (dlatego je tutaj cytuję), na temat tego jak mężczyźni postrzegają naszego największego wroga, czyli cellulit:
'Gdyby nie reklamy, do dziś myślałbym, że Cellulit to jakiś grecki filozof :)'
Co Wy na to? :)))

Drugi dzień 6-tki Weidera. Ćwiczenia poprzedzam i kończę kardio, czyli skakanką (10 min). Intensywnie. Bez ściemy :)

Tak więc dzień 2 z 42:




Zapraszam też na przedostatnią już część artykułu Leny Jasińskiej z lutowego numeru 'Twojego Stylu'

Etap czwarty: gryź, gryź, gryź...

Na początek zdobywam się na drobny gest: ruch palca na pilocie do telewizora. Wyłączam pudło na czas posiłku. Albo i na dłużej. Bo kolacja przed ekranem jest średnio o 30% obfitsza niż ta zjedzona przy stole, z rodziną. Pochłaniamy więcej, bo robimy to automatycznie, koncentrując naszą uwagę na migających obrazkach zamiast na jedzeniu. To samo dotyczy zresztą spożywania posiłków przy komputerze, gazecie, książce czy wreszcie w samochodzie. Judith Beck uważa, że powrót do normalnego jedzenia jest podstawowym warunkiem skutecznego odchudzania. I proponuje kilka ćwiczeń.
- No, tego to na randkę nie polecam - sceptycznie ocenia jedno z nich przyjaciółka. Chodzi o to, by każdy kęs przeżuwać przepisową liczbę razy. Czyli... około dwudziestu. Siedzimy naprzeciw siebie, między nami deska z serami, figami i chrupiącą bagietką. Jak już poświęcać się dla nauki, to przynajmniej ze smakiem! Czas start!
W skupieniu gryziemy, licząc w myślach i parskając od czasu do czasu śmiechem na widok swoich poważnych min. Mijają minuty. Uświadomiłam sobie, jak szybko czuję się syta. I zwyczajnie zmęczona tym gryzieniem. Efekt?
Po dwóch czy trzech próbach mam wrażenie, że nie ma takiej siły, która zmusi mnie do przełknięcia jeszcze jednego kawałka rokforu.
Coś takiego było wcześniej nie do pomyślenia.
Ćwiczenie drugie jest jeszcze zabawniejsze. Zwłaszcza gdyby ktoś zechciał trenować w restauracji. Często jemy za dużo, bo robimy to zbyt szybko - pisze Judith Beck - wrzucamy w siebie jedzenie jak zakupy do koszyka. Zupełnie nie koncentrujemy się na smaku, zapachu, fakturze pożywienia. Tymczasem żołądek i mózg potrzebują minimum kwadransa, by dogadać się w kwestii sytości i wspólnie kazać odłożyć widelec. Sprint nad talerzem sprawia, że w ciągu tych piętnastu minut zjadamy znacznie więcej, niż potrzebujemy.
Cóż więc radzi dr Beck?
'Nastawiaj kuchenny minutnik co dwie, trzy minuty, aby przypominał ci, by zwolnić tempo i skoncentrować się na świadomym jedzeniu'.
_ Nie czujesz się trochę jak pies Pawłowa? - pyta z mieszaniną troski i irytacji mama podczas niedzielnych odwiedzin. Może trochę, ale najważniejsze jest moje wrażenie, że to naprawdę ma sens! Jedzenie jako tzw. czyste doświadczenie ma same plusy. Jem mniej. Szybciej czuję się pełna. A posiłek jest przyjemniejszy i zdrowszy.

Ile wiosna potrafi dodać energii. Niesamowite.

Do jutra :)

poniedziałek, 19 marca 2012

Dzień 72 / 1 z 42

Miałam napisać o zmianach, które wprowadzam.
Po pierwsze za namową mojego osobistego 'trenera' czyli mojego męża zaczęłam ćwiczyć rano zaraz po przebudzeniu.
Wydawało mi się, że nie będzie to łatwe, a jednak jest.
Wystarczy ustawić budzik na 10 min wcześniej i porozciągać się trochę, zrobić kilka brzuszków, skłonów, pompek - co kto woli. Chodzi o to aby przyspieszyć bicie serca. Organizm wtedy ('wygłodzony' po nocy) podkręca maksymalnie metabolizm czerpiąc energię z zapasów - o to mi chodzi :D
Mój mąż zrzucił tym małym posunięciem cztery kilogramy :)
Po ćwiczeniach wypijam szklankę wody i śmigam do łazienki.
Na śniadanie płatki. Przyzwyczaiłam się do nich i trudno mi wyobrazić sobie kanapkę na śniadanie. Płatki trzymają mnie jakieś trzy godziny.
Najlepiej jeść co trzy godziny. Wiem, że każdy jest zapędzony, praca, obowiązki, ale nie muszą to być pełne posiłki, możecie zjeść jakiś owoc (bana, jabłko), cokolwiek.
Organizm otrzymując stałe dostawy energii nie będzie odkładał zapasów :)
Dzisiejsza część artykułu poniżej ściśle jest związana z tym tematem.

Kolejna zmiana, a raczej nazwę to 'etap' to wprowadzenie kolejnego ćwiczenia.
Nasłuchałam się samych sporo opinii na temat tzw. '6-tki Weidera'. Znalazłam wczoraj przez przypadek ćwiczenia prezentowane przez pewną dziewczynę, która ma do tego zdrowe podejście i postanowiłam się do niej przyłączyć.
Autorka filmików rekomenduje dodać do tego ćwiczenia dodatkowo ćwiczenia kardio oraz ćwiczenia spalające tłuszcz, gdyż jej zdaniem sama szóstka nie jest wystarczająca.
Mam nadzieję, że nie obrazi się za to, że będę umieszczała tutaj linki do jej ćwiczeń ;)
Zapraszam Was również na jej stronę, ponieważ można znaleźć tam mnóstwo ciekawych rzeczy :))

Tak więc zaczynamy dzień 1 z 42:



Zdjęcia sobie zrobiłam - pokażę na koniec całej serii - jeśli będzie różnica ;D

Podlinkuję jeszcze wprowadzenie z dokładnym objaśnieniem ćwiczeń:



W ten sposób zaliczyłam dziś 10 minut ćwiczeń rano, dodatkowo 6-tka oraz 10 minut skakanki - bardzo intensywnie :))
Na koniec mój stały zestaw czyli ćwiczenia na mięśnie brzucha z treningu C poszerzone o dwa dodatkowe plus ćwiczenia na wewnętrzną stronę ud.
Przymusowo również 40 minut szybkiego marszu :)
Nie każdy dzień jest tak intensywny ;)

A teraz dalsza część artykułu Leny Jasińskiej - dziś najbardziej humorystyczna część ;)

Etap trzeci: Nie trać wiary!

-Specjaliści rzadko o tym mówią, by nie demotywować pacjentów. Niemniej fakt pozostaje faktem: naszym największym wrogiem podczas diety nie jest burczący żołądek. Jest nim nasz mózg. To tam 'mieszka' apetyt, głód.
Dla mózgu tłuszcz nadal jest czymś w rodzaju polisy ubezpieczeniowej organizmu, którym w pocie czoła zarządza - robi mi wykład Aleksandra Antosik.
Po powrocie do domu odpalam komputer i sprawdzam sobie wszystko w Wikipedii.
Hypothalamus - nie bez powodu brzmi to jak nazwa dinozaura. To właśnie ta część mózgu, która stanowi centrum żywieniowego dowodzenia. I wciąż tkwi w czasach, gdy za obiadem trzeba było biec kilka kilometrów po sawannie. Odchudzanie traktuje zatem jako sygnał zagrożenia. Gdy zauważa redukcję tkanki tłuszczowej, co robi? Przestawia organizm na tryb alarmowy, zwalniając metabolizm. 'Podkręca' też apetyt, bo wraz z utratą tłuszczu spada poziom produkowanej przezeń leptyny (hormonu odpowiadającego za uczucie sytości). Na szczęście inne, nieco młodsze struktury mózgu - dowiaduję się z sieci - które jakimś cudem są w stanie ogarnąć wszystkie dostępne aplikacje na iPhone'a, wiedzą (lub potrafią się dowiedzieć), jak sobie z tą prehistoryczną piątą kolumną radzić. Przechytrzyć własny mózg można tylko pod warunkiem, że okażemy silną wolę i zdrowy rozsądek.
To jest możliwe. Nie dam się więc zdołować psychologom. Na przykład Royowi Baumeisterowi, który w latach 90. ostatecznie potwierdził w badaniach, ze utrzymanie samodyscypliny zużywa zasoby energii psychicznej, która nie jest niewyczerpana.
I Toddowi Heathertonowi, który pociągnął ten wątek badawczy i dowiódł, że nasz mózg zwyczajnie męczy się odchudzaniem.
Rano wszyscy mamy silną wolę i mocne postanowienie wytrwania w diecie. Za to w drugiej połowie dnia, gdy zasobów energii jest coraz mniej, nasz mózg chce tylko jednego. Nagrody. Czyli: obfitej uczty, która zapełnia żołądek i pozostawia hypothalamus w błogim przekonaniu, że uratował nam życie.
Do tej pory odchudzając się, podpadałam pod dietetyczny 'Paragraf 22': starałam się mieć silną wolę i nie podjadać, ale przecież, w świetle najnowszych badań, podjadanie to jedyny sposób podtrzymania wysokiego poziomu glukozy i tym samym - silnej woli. Co za paradoks! I co teraz?
- Dlatego też w rozsądnym odchudzaniu chodzi o to, by podjadać umiejętnie. W ogóle o to, aby nauczyć się jeść. Skuteczna dieta to nie tylko nowy jadłospis. To zmiana nawyków żywieniowych.
Zanim zaczniemy kontrolować to, CO jemy, czyli przejdziemy na dietę, najpierw warto trochę poćwiczyć to, JAK jemy - uspokaja mnie Aleksandra Antosik. To kolejny etap naszych przygotowań.


OK. Na dziś to tyle :)
Rozpisuję się przez ten artykuł, ale zostały jeszcze tylko dwie części ;)

Miłego popołudnia :))

niedziela, 18 marca 2012

Dzień 71

Wstałam rano i zobaczyłam piękny dzień za oknem, słońce, błękitne niebo... Nie było jednak zbyt ciepło. Po dwóch godzinach padał deszcz, a po dwóch kolejnych znów świeciło słońce ;)

Zrobiłam dziś squaty w ilości 120 sztuk, plus brzuszki z treningu C. Dodałam do nich kolejne dwa ćwiczenia.
Pierwsze:
leżąc na podłodze z rękoma za głową i nogami ugiętymi w kolanach robię naprzemienne skłony sięgając na przemian prawym łokciem do lewego kolana i lewym łokciem do prawego kolana przy czym dane kolano wędruje w górę ;)
Dość mocno odczuwa się wtedy pracę mięśni skośnych brzucha :))
można sobie podejrzeć to ćwiczenie tutaj - zaczyna się na trzeciej minucie:


Drugie:
siedzę na podłodze, w dłoniach trzymam ciężarek i wykonuję skręty tułowia przenosząc ciężarek z jednej strony na drugą nie dotykając nim jednak podłogi :)


A teraz dalsza część artykułu Leny Jasińskiej:

Etap Drugi: CEL - PAL!

Bo przecież wiem, o co walczę, prawda?
Wydawało mi się, że - jeśli myślę o przejściu na dietę - mój cel jest jasny. Chcę schudnąć, i kropka. Po co więc psychodietetyczka prosi, bym zastanowiła się nad wymarzonym efektem?
Jakiś czas temu w ogarniętych fitnessową gorączką Stanach Zjednoczonych furorę zrobiło hasło 'Strong is new skinny' (Wysportowana zamiast wychudzonej).
Niezdrowo tyczkowate nowojorskie elity zyskały bojowo nastawione przeciwniczki w postaci zwykłych Amerykanek, które wzorem Cameron Diaz, Jessiki Biel czy Pink zaczęły spędzać poranki i wieczory na siłowni.
Spalając, trenując i kształtując. A wszystko to w mikroskopijnych T-shirtach z hasłami w stylu 'KISS MY ABS' (ABS - mięśnie brzucha, gra słowna od słów 'Kiss my ass', czyli pocałuj mnie w d...'), 'Earn your shower' (Zapracuj na swój prysznic).
Przed tym wyborem - 'strong' czy 'skinny' - staje każda z kobiet, która zamierza pracować nad swoją sylwetką. A więc: czy odchudzać się (i nosić mniejszy rozmiar, jednak kosztem nie tylko tkanki tłuszczowej, ale i mięśniowej), czy ćwiczyć (ryzykując, że rozmiar wcale nie ulegnie zmianie, za to ciało będzie jędrne).
W każdym razie wszystko zależy od celu, jaki zamierzam osiągnąć. I to następny - po dietetycznej analizie SWOT - element przygotowań do odchudzania. Ile chcę schudnąć i w jakim czasie? Przy czym warto mieć na uwadze, że zdrowe chudnięcie to utrata ok. 1 kg tygodniowo, a wszelkie 'błyskawicznie' działające diety gwarantują tylko jedno- efekt jo-jo.
No dobra, mam już cel: zrzucić osiem kilo w osiem tygodni! Brzmi świetnie, ale Aleksandra Antosik nieco studzi mój zapał. - Wszyscy rodzimy się z jakimś indywidualnym wzorcem wagi, który w dorosłym życiu może wahać się plus/minus 5-10 kg. Przy ogromnym samozaparciu i ryzykując zdrowie, zapewne da się zbić wagę do wymarzonego poziomu, nawet jeśli znacznie odbiega on od tego wrodzonego, indywidualnego wzorca. Ale jakim kosztem? Jeżeli naturalny jest dla Ciebie rozmiar 38/40, to utrzymanie na stałe rozmiaru 36 będzie wymagało wiele wysiłku i ciągłych wyrzeczeń. A przecież nie o to chodzi - argumentuje psycholożka.
Myśląc o celu, należy też uwzględnić cechy własnej sylwetki. Czyli zejść na ziemię. Waga i wymiary ciała to nie tylko kwestia grubości tkanki tłuszczowej, ale też - wiem, nudziara ze mnie - budowy. I tego właśnie nie przezwyciężę, nawet jeśli zacznę się odżywiać wyłącznie energią z kosmosu.
Jako dziecko, które tysiące razy słuchało anegdoty o tym, jak odbierający jego poród położnik zakrzyknął do matki: 'Ależ pani słoniątko wyhodowała', zawsze marzyłam, by być drobną i eteryczną dziewuszką. Nimfą i elfem, jak mama.
Przy 173cm wzrostu i figurze, którą życzliwi dyplomatycznie nazywają 'atletyczną', najlepsze co mogę zrobić, to z tego marzenia rozsądnie zrezygnować. I nie pomstując więcej na odziedziczone po ojcu ciężkie i masywne kości oraz kompletny brak talii, skupić się na tym, co jest OK. Długich, 'sportowych' nogach i wąskich biodrach, które świetnie wyglądają w moich ulubionych spodniach 'rurkach'.
Zwłaszcza w komplecie z kurtką Ricka Owensa...

cdn.

Ja mam mniej do zrzucenia niż autorka artykułu :) chciałabym zgubić jakieś 4 kg. Wtedy osiągnęłabym wagę, z którą najlepiej się czuję :))
Puki co po dotychczasowych ćwiczeniach nastąpiła u mnie znaczna poprawa jędrności skóry (co bardzo mnie cieszy) i zgubiłam jeden kg. Nie wiem ile zgubiłam w obwodach, bo mierzę się od jakiegoś miesiąca i jeszcze się nie zmierzyłam ;)
Może w końcu się uda ;)

Link do marszobiegu:
http://pliki.wp.pl/fc,901247580,fid,1022339131,plik,CyberKardioMT1mp3,pobierz.html


Udanego tygodnia :)

sobota, 17 marca 2012

Dzień 70

Już 70 dni za mną :D
Od poniedziałku wprowadzam kolejne kilka zmian, ale o tym napiszę właśnie w poniedziałek.
Część dalsza artykułu jutro, bo dziś nie mam już czasu.

Dzień w każdym razie zaliczony - biegałam z marszobiegiem :)
Nie chciało mi się strasznie, ale jak już się ubrałam to wyszłam i bardzo się cieszę ;)

Podaję link do marszobiegu:
http://pliki.wp.pl/fc,901247580,fid,1022339131,plik,CyberKardioMT1mp3,pobierz.html

Pobierzcie i przesłuchajcie chociaż - może akurat się spodoba i ktoś się przyłączy do mnie ;)

Udanej niedzieli :)

piątek, 16 marca 2012

Dzień 69

Oj, coś mi się nie chce ostatnio nic...
Jednak jak już się wezmę to jakoś idzie ;)

Dziś zaczęłam od skakanki. Skakałam naprawdę intensywnie, bez oszukiwania, całe 15 minut. Muszę przyznać, ze naprawdę dobrze mi idzie - jestem 'bardziej skoczna' ;) Do tego doszły jeszcze brzuszki z treningu C oraz ćwiczenia na wewnętrzną stronę ud.
Wniosek - najważniejsze zacząć ;)

Ciąg dalszy artykułu Leny Jasińskiej:

Etap pierwszy: Analiza

Gdy słyszę z ust Aleksandry Antosik słowa "analiza SWOT", natychmiast przypomina mi się Paweł, najlepszy student ekonomii na roku, i moja najgorsza w życiu randka. W jej trakcie Paweł usiłował mi wyjaśnić - bezskutecznie - na czym owa analiza polega. No, ale wtedy po prostu mnie to nie interesowało, a teraz okazuje się, że mogę dzięki temu schudnąć. Słuchałam więc uważnie.
SWOT to skrót od angielskich słów Strenghts, Weaknesses, Opportunities i Threats. Czyli, odpowiednio: mocne strony, słabe strony, szanse oraz zagrożenia. Planowanie diety warto zacząć od... przyjrzenia się sobie.
Po co? Aby uniknąć podstawowego błędu w odchudzaniu. Podchodzimy do niego często emocjonalnie, nie racjonalnie. Dajemy się porwać entuzjastycznej (lub desperackiej) fali energii, która niesie nas przez jakieś dwa, trzy tygodnie. A potem gwałtownie opada, bo jesteśmy zmęczone codziennymi trudnościami i rozgoryczone brakiem jakichkolwiek efektów. I ten kryzys można pokonać jedynie za pomocą myślenia strategicznego. Kłania się SWOT!
Autoanaliza wcale nie jest trudna. Wystarczy odpowiedzieć sobie na cztery krótkie pytania.
Pierwsze: jakie mamy cechy, zalety i mocne strony, które pomogą w osiągnięciu sukcesu? Jestem wytrwała czy pomysłowa? Metodyczna czy optymistyczna? Zawzięta?
- Jeśli mamy problem z określeniem mocnych stron, trzeba pomyśleć o swoich osiągnięciach w przeszłości, gdy udało się nam zrealizować ważny, choć trudny cel - mówi Aleksandra Antosik. - I zastanowić się: co nas wtedy napędzało, motywowało, dawało siłę, by walczyć z przeciwnościami?
Czyli: jeśli udaje mi się od dwóch lat wychowywać wyjątkowo żwawe i kreatywne bliźniaki i nadal pozostaję przy zdrowych zmysłach, widocznie jestem silna i dobrze zorganizowana. W jaki sposób mogę te cechy wykorzystać podczas diety?
Teraz pora na słabe strony. Można je potraktować jako kategorię wspólną z zagrożeniami. Pytanie brzmi: co może mi utrudnić wytrwanie w diecie? Z jakimi pułapkami i ryzykiem muszę się liczyć?
Warto wziąć przykład ze sportowców: ci najlepsi nagrywają swoje mecze czy pojedynki. A potem przed ekranem dociekają przyczyn popełnionych błędów. Jeśli więc jestem weteranką diet, mogę spróbować podobnie wykorzystać swoje wcześniejsze doświadczenia. Sięgając pamięcią do kilku ostatnich prób, zastanowić się: jak długo ta dieta trwała? Z jakiego powodu ją przerwałam? I rzecz najważniejsza - co tym razem mogę zrobić, by te zagrożenia zawczasu wyeliminować?
Pytanie ostatnie: o szanse. Co może pomóc osiągnąć cel? Czy zmiana pracy na mniej stresującą sprawi, że przestanę kursować co godzinę do automatu ze słodyczami?
Czy przezwyciężony właśnie kryzys w związku będzie miał jakiś wpływ na moją skłonność do 'zjadania emocji' po kłótni?
Pytanie o szanse dotyczy też tego, co zyskam, jeśli uda nam się schudnąć czy zmienić styl żywienia.
I dlatego cały ten dietetyczny SWOT warto zrobić sumiennie, najlepiej zapisując odpowiedzi na kartce czy w notesie. Gdy moja motywacja spadnie do zera, po prostu zajrzę do notatek, przypomnę sobie o mocnych stronach i szansach i odzyskam siły do dalszej walki.



Na koniec oczywiście link do marszobiegu:
http://pliki.wp.pl/fc,901247580,fid,1022339131,plik,CyberKardioMT1mp3,pobierz.html

Życzę wam ciepłego i słonecznego weekendu :)

czwartek, 15 marca 2012

Dzień 68

Powtórka z wczoraj.
Squaty, brzuszki z treningu C plus ćwiczenia na wewnętrzną stronę ud.
Przebiegłam się też troszkę, ale powietrze jest chłodne i ciężkie od mgły, więc na razie odkładam tą formę ruchu na bardziej słoneczne dni :)

Teraz dalsza część artykułu Leny Jasińskiej 'Aby do diety' - dieta zaczyna się w głowie - trudno się z tym nie zgodzić ;)

"Żegnaj, laleczko Michelina"

Skoro coś jest na mojej liście od 2005r., to znaczy, że jest ważne! Ale dziękuję za radę. Jestem pewna, że w tym roku jednak będzie inaczej. I wcale nie dlatego, że patrząc codziennie do lustra, widzę w nim, zamiast szczupłego odbicia, ludzika Michelina. Wręcz odwrotnie: w przeciwieństwie do większości kobiet byłam do tej pory przekonana, że wyglądam dużo lepiej niż w rzeczywistości. Dwa tygodnie temu zobaczyłam u znajomych film ze wspólnych wakacji na Teneryfie i... nie poznałam samej siebie.
Oczywiście kusiło mnie wytłumaczenie to kamera dodała mi tych parę kilogramów.Nawet w to uwierzyłam na moment.
Niestety, natychmiast przypomniał mi się cytat z ulubionego serialu Przyjaciele:
"A ile tych kamer miałaś wtedy na sobie?".
Psycholożka Judith Beck w książce Dieta dr Beck pisze, że odchudzanie jest jak prowadzenie samochodu czy obsluga Excela. Trzeba się tego nauczyć. Same chęci i plany nie wystarczą. Nawet te wieloletnie. I jak każda nauka, także i ta składa się z kilku etapów. Tak jak nie zaczynamy poznawania obcego języka od czytania poezji, tak, zdaniem Judith Beck, nie zaczyna się diety od... ograniczania jedzenia. Zaskakujące, prawda?
Czas szukać kogoś, kto mi pomoże. Mój wybór pada na psychodietetyka Aleksandrę Antosik.
- Skuteczne odchudzanie nie zaczyna się na talerzu - potwierdza moje przypuszczenia.
- I na pewno nie z dnia na dzień. Do zrzucania zbędnych kilogramów trzeba się przygotować.
Właściwie można powiedzieć, że zmiany w jadłospisie to ostatni etap diety.
Okazuje się, że robiłam błąd, każdego roku w styczniu przechodząc na kolejną modną dietę. Teraz - zanim zrobię cięcia w jadłospisie - przez kilka tygodni będę stosowała się do rad specjalistki i zbierała siły do odchudzania.
Może efekt będzie wreszcie zadowalający i trwały?



Juto ciąg dalszy :)

Nie wiem jak wy ale ja się z tym zgadzam. Sama zaczynam już wprowadzać małe zmiany.
Mój mąż, który naprawdę sporo wie na temat żywienia itd. podpowiada mi małymi kroczkami co mogę zmienić.
Od kilku dni np. nie jem żadnych węglowodanów wieczorem, bo podobno wszystkie się pięknie odłożą, a tego nie chcę ;)
Można jeść je wieczorem pod warunkiem, że czeka nas jeszcze jakiś wysiłek fizyczny.
Przełamuję się więc i nie zjadam chleba na kolację. Pożegnałam też jogurt naturalny z dodatkiem dżemu brzoskwiniowego nad czym boleję najbardziej, bo jest pyszny!
Jem sam jogurt - naturalny oczywiście ;)
Mogę też sobie zjeść serek wiejski, który bez pieczywa naprawdę smakuje dobrze :)

Staram się nie jeść dużo, ale za to mniej więcej co trzy godziny i muszę wam powiedzieć, że organizm tak się przyzwyczaja, że wcześniej nawet nie robię się głodna :)

Ok. na dziś wystarczy, i tak się rozpisałam.

Podaję jeszcze link do marszobiegu. Kilka osób pobrało i bardzo mnie to cieszy - mam nadzieję, że skorzystacie z niego :)

http://pliki.wp.pl/fc,901247580,fid,1022339131,plik,CyberKardioMT1mp3,pobierz.html

Jutro już piątek. Nie mogę uwierzyć.
Miłego dnia :)

środa, 14 marca 2012

Dzień 67

Słoneczny, czyli więcej energii :))
Czasu jednak niezbyt wiele, ale zrobiłam squaty (120 szt) oraz ćwiczenia na wewnętrzną stronę ud i brzuszki z treningu C.

Zapomniałam podlinkować niedzielny spacer. Poprawiam się i zapraszam TUTAJ.


Czytałam ostatnio ciekawy (i związany z tematem ćwiczeń) artykuł w lutowym 'Twoim Stylu'.
Jeśli nie mieliście okazji przeczytać zapraszam.

Przez kilka dni będę go przemycała ;)
Autorem jest Lena Jasińska.

Aby do diety


Po świętach nie zostało żadne wspomnienie. O, nie, przepraszam! Zostały mi trzy kilogramy.
No cóż, uwielbiam śledzie w śmietanie, tort orzechowy, pierniczki, czekoladki...
Teraz trzeba będzie się trochę pomęczyć i pozbyć tego balastu. Po raz pierwszy jednak zabiorę się do tego z pomocą specjalisty. Idę do psychodietetyka.


Prawda jest taka, że pozycja 'schudnąć co najmniej trzy kilo, a najlepiej - osiem' od lat figuruje na jednym z pierwszych miejsc mojej noworocznej listy postanowień. Ale jakoś niewiele z tego wynika. Przeczytałam kilka poradników psychologicznych, żeby się dowiedzieć, dlaczego nie mogę zrobić tego, co sobie zamierzyłam.
W jednym z nich znalazłam takie zdania:
'Jeśli od kilku lat przepisujesz coś z roku na rok z poprzedniej listy, może warto to sobie po prostu odpuścić? Prawdopodobnie to nie jest dla ciebie takie ważne'.

cd. nastąpi :)

link do marszobiegu:
http://pliki.wp.pl/fc,901247580,fid,1022339131,plik,CyberKardioMT1mp3,pobierz.html

to tylko pięć minut biegu + marsz :))

Słonecznego czwartku :)

wtorek, 13 marca 2012

Dzień 66

Zabiegany.
Wieczorem zapomniałam o ważnym spotkaniu. Biegłam na nie, ale weszłam 20 minut później, na szczęście nikt nie był zły. Chyba lecytyna by się przydała ;)
W każdym razie postanowiłam mimo wszystko nie zawieść dziś siebie i Was i trochę udało mi się poćwiczyć ;)

Seria brzuszków z treningu C, ćwiczenia na wewnętrzną stronę ud plus 25 minut skakanki.
Złapała mnie nawet kolka ;)
Zaimponowałam też umiejętnościami skakania moim dzieciom :) Przypomniałam sobie nawet skakanie z krzyżowaniem rąk! Skakanie do tyłu to pryszcz :D

Trzymajcie się ciepło :)

Ps. Przypominam, że można jeszcze pobrać sobie marszobieg :)link poniżej:
http://pliki.wp.pl/fc,901247580,fid,1022339131,plik,CyberKardioMT1mp3,pobierz.html

poniedziałek, 12 marca 2012

Dzień 65

i spadek formy, a raczej lekka demotywacja ;)
Zrobiłam dziś tylko brzuszki z treningu C plus ćwiczenia na wewnętrzną stronę ud...

Dzieci zaraz idą spać.
Muszę chwilę usiąść w ciszy.
Skąd one mają tyle energii. Gdyby tak mogły oddać mi troszkę ;) byłoby ciszej, a ja dałabym radę więcej poćwiczyć ;D
Zapytam, może się zgodzą?
Żartuję oczywiście.

Mam nadzieję na powrót formy psychicznej jutro ;)
Jak nie to krzyczcie.

Udanego wtorku :)

niedziela, 11 marca 2012

Dzień 64

Forma ruchu - dwugodzinny spacer po nierównym terenie ;)
Dzisiaj krótko, ponieważ przygotowuję zdjęcia. Jutro zaproszę również Was na ten spacer - wirtualnie :)

Miłego poniedziałku :)

sobota, 10 marca 2012

Dzień 63

Drugi dzień z kolei biegałam. Dziś biegałyśmy we dwie - z Beatą :)
Super się biegło :) Właściwie dziś nasz trening był w większości biegiem, czyli forma rośnie - i niech rośnie :))

Nie widzę za bardzo zmiany na skali mojej wagi, więc czas zacząć w końcu się mierzyć ;)

Zmiany w wyglądzie? Zauważalna gołym okiem poprawa jędrności skóry :D dzięki czemu najbardziej widoczny cellulit :( na tylnej części ud zaczyna być całkowicie niewidoczny :)))

Tradycyjnie podaję link do marszobiegu - będzie w tym miejscu jeszcze kilkanaście dni :)
http://pliki.wp.pl/fc,901247580,fid,1022339131,plik,CyberKardioMT1mp3,pobierz.html

Milego wieczoru :)

piątek, 9 marca 2012

Dzień 62

Zabiegany.
Plus porządki przedwiosenne ;)
Pomimo to wieczorem poczułam (chyba po raz pierwszy), że CHCĘ, a nie muszę iść pobiegać.
Pogoda?
Mżawka.
Pomimo to pobiegłam i było świetnie!
Wróciłam super zadowolona pomimo, że mokra ;)
Chciałabym żeby zawsze tak mi się chciało.

Biegłam z marszobiegiem do którego link macie tutaj ;)
http://pliki.wp.pl/fc,901247580,fid,1022339131,plik,CyberKardioMT1mp3,pobierz.html

Udanego weekendu :D

czwartek, 8 marca 2012

Dzień 61

Oj, opuściłam się dziś. Jednym słowem świętuję :)
Dostałam od męża piękne tulipany.
Piękne :)
I poczułam się tak pięknie, że dziś nie ćwiczyłam :)

Image Hosted by ImageShack.us

Pozdrawiam wszystkie kobiety te małe i te duże :)
Trzymajcie się cieplutko :)

środa, 7 marca 2012

Dzień 60

Już sześćdziesiąty dzień :)) Ale ten czas leci.

Dziś byłam na wycieczce szkolnej - trzy godziny spaceru plus dodatkowa godzinka, którą sama sobie zafundowałam - z konieczności. Myślę, że to niezły trening ;)
Okazało się, że mam lepszą kondycję niż ośmio - dziesięciolatki :D
Większość dzieci pozostała pełna energii do końca, ale po niektórych widać, że mają mało ruchu - zbyt mało... Pomęczone były już w drodze na plażę, a trzeba było jeszcze wrócić... Wszyscy dali radę dojść o własnych siłach ;)
To był dobry dzień :)

Słonecznego czwartku :)

Link do marszobiegu:
http://pliki.wp.pl/fc,901247580,fid,1022339131,plik,CyberKardioMT1mp3,pobierz.html

Pamiętacie? Tylko pięć minut biegu - reszta to marsz :D

wtorek, 6 marca 2012

Dzień 59

Cóż za piękny dzień za oknem. Zero deszczu, niebo lazurowe - coś pięknego! Tylko temperatury niższe. Wcześnie rano były -2'C. Kiedy wstałam dachy były białe od mrozu.
Po południu zrobiło się dużo cieplej.

Dziś zdecydowałam się jednak poćwiczyć w domku i zrobiłam trening B z brzuszkami z treningu C i ćwiczeniami na wewnętrzną stronę ud oraz 15 minut skakanki :)

Jutro szykuje się długi spacer - oby nie padało :)

link do marszobiegu:
http://pliki.wp.pl/fc,901247580,fid,1022339131,plik,CyberKardioMT1mp3,pobierz.html

Spokojnego wieczorku :)

poniedziałek, 5 marca 2012

Dzień 58

Skromnie - brzuszki + ćwiczenia na wewnętrzną stronę ud. Poniedziałek zawsze z góry zaplanowany i trudniej znaleźć czas...
Zimno się u nas zrobiło. Słonecznie na szczęście, ale zimno. A jak u Was?

Kto się przyłączy do biegania?
Link do marszobiegu:
http://pliki.wp.pl/fc,901247580,fid,1022339131,plik,CyberKardioMT1mp3,pobierz.html

wystarczy kliknąć 'Pobierz' i zacząć biegać :D

Miłego wtorku :)

niedziela, 4 marca 2012

Dzień 57

Nie będę już nic planować do przodu...
Miałam dziś biegać, ale pogoda mnie odstraszyła. Jest zimno.
Od dwóch dni chodzę z gęsią skórką (jest ochłodzenie) i nie dałam rady się przełamać, aby wskoczyć w dresy i wyjść. Beata dała radę :)
Ja dziś zrobiłam sobie dzień przerwy.
Jutro zaczynam od nowa :)

Słonecznego tygodnia Wam życzę
i sobie też ;)

Ps. wrzucam Wam link do marszobiegu:

CyberKardio_MT_1.mp3

http://pliki.wp.pl/fc,901247580,fid,1022339131,plik,CyberKardioMT1mp3,pobierz.html

mam nadzieję, że ktoś się skusi i przyłączy :D

sobota, 3 marca 2012

Dzień 56

czyli w marcu jak w garncu ;)
Pogoda dziś była bardzo zmienna.
Zrezygnowałam z biegania, bo przyszedł czas na przerwę ;) poza tym jutro biegnę z Beatą, więc trzeba troszkę zregenerować siły :)

Dziś zrobiłam sqaty w domku plus ćwiczenia mięśni brzucha z treningu C plus ćwiczenia na wewnętrzna stronę ud.

A Wam jak minęła sobota?

Pozdrawiam i życzę miłej niedzieli :)

piątek, 2 marca 2012

Dzień 55

Jednak nie padało :D Mieliśmy kolejny słoneczny dzień. Kolejne pranie pachnie wiatrem, bo suszyło się na powietrzu :)
Po raz kolejny też skusiłam się na bieganie. Szkoda mi takiej pięknej pogody na ćwiczenia w domu. No i skąd mogę wiedzieć, czy jutro nie będzie padał deszcz ;)
Biegłam z marszobiegiem terenowym.

Rajski Ptaszek zaproponowała aby więcej osób przyłączyło się do biegania :) Jestem jak najbardziej za! 'W kupie siła' jak to się zwykło mówić. Motywacja też wtedy o niebo większa :)
Postaram się w weekend wrzucić Wam jeszcze raz link do mojego marszobiegu - będzie można sobie pobrać.
Pamiętacie? To tylko pięć minut biegu na zmianę z marszem. Wszystko w rytm muzyki. Wystarczy Wam na całość ok. 30 minut. Zachęcam :)

Słonecznego i ciepłego weekendu :)

czwartek, 1 marca 2012

Dzień 54

:D
Wiecie co znaczy ten szeroki uśmiech?
Dokładnie tak - kolejny piękny dzień :D Około południa chmury mnie postraszyły, ale przepędziłam je wieszając pranie na dworze ;)
Uciekły.
Ja natomiast umówiłam się wczoraj z Beatą na bieganie. Cieszę się, że pogoda dopisała i dałyśmy radę zrealizować plan :) a tak przy okazji to nasza kondycja jest coraz lepsza :) Nie sądzisz?

Zostało jeszcze tylko 20 dni do początku astronomicznej wiosny :))
Na mnie słowo 'marzec' działa tak, że jakoś od razu cieplej się robi :)


Pozdrawiam wszystkich ciepło i słonecznie :)

Ps. U nas wczoraj o 19-tej było +11'C - wiosna idzie :))