piątek, 29 listopada 2013

Dzień 333

Dziś znów wpadam tutaj na chwilkę. Melduję, że trening na dziś zaliczyłam - HIIT. Rundkę trzecią zrobiłam ze sztangą zamiast ciężarka. Wiem, że jeśli robimy HIIT (dlaczego pisałam tutaj) nie powinniśmy robić dodatkowych ćwiczeń, ale brzuszki to praktycznie relaks, więc zrobiłam serię z treningu C.
Uciekam farbować włosy. Mam jeszcze w planach zrobić paznokcie, więc sporo 'pracy' mnie czeka ;p

Udanego weekendu :)

czwartek, 28 listopada 2013

Dzień 332

Wpis na szybko.
Dziś zaliczone:
- ćwiczenia na spalenie tkanki tłuszczowej
- brzuski z treningu C.
Linki do ćwiczeń na pasku po lewej stronie.

Spokojnej nocy i do jutra :)

Ps. Nie wierzę, że jutro już piątek. W sobotę Andrzejki o ile się nie mylę ;)
Kto będzie sobie wróżył z wosku? :)

środa, 27 listopada 2013

Dzień 331

Nie miałam dziś ochoty na ćwiczenia, ale przecież jeśli chcę dojść do stanu sprzed wakacji, a nawet dalej nie mogę poddawać się leniowi, prawda?

Zrobiłam dziś niewiele - jeśli chodzi o ćwiczenia.
Zaczęłam od przysiadów typu Goblet (120szt.), ale zrobiłam jeszcze 40 rozpiętek i 120 brzuszków (czyli te z treningu C). Wiem, że to niewiele, ale zawsze coś. Poza tym wiecie jakie rezultaty przynoszą squaty ;) Gdyby jeszcze tylko chciało mi się lub żebym pamiętała o tym aby wykonywać je regularnie :/

A Wam jak idzie? Macie ustalony jakiś 'gol', który chcecie osiągnąć np. do świąt?

Mi idzie coraz lepiej. Pilnuję tego co mam na talerzu, piję co dzień 1,5l wody plus zieloną herbatę i kawę (z mlekiem i łyżeczką cukru). W wakacje było dużo łatwiej wypijać tą ilość wody, ale jakoś mi idzie ;) Ćwiczę też już znacznie regularniej, więc może uda mi się osiągnąć pierwszy gol do świąt, bo to jest mój pierwszy termin :) Poganiajcie mnie proszę jeśli znów będę się lenić ;)

Jeśli o mnie chodzi ćwiczenia w domu mają plusy i minusy.
Plusy to:
- nieograniczony czas ćwiczeń (mogę rozłożyć matę w momencie kiedy mam wolne dosłownie pół godziny i zaliczyć trening)
- nie marnuję czasu na dojazdy np. na siłownię, basen itd.
- nie ma żadnych opłat
- potrzebne są jedynie chęci
i tu przejdę do minusów:
- nie mając 'obowiązku' (bo np. wykupiłam karnet) łatwiej odpuścić sobie trening znajdując byle jaką wymówkę (w domu zawsze jest coś do zrobienia, przeważnie już wcześniej odkładanego)
- w grupie ćwiczy się przyjemniej i myślę, że chętniej pokonuje się swoje słabości kiedy obok ćwiczy druga osoba.

A wam jak łatwiej jest ćwiczyć? W domu czy poza nim?

Spokojnej nocy :)


wtorek, 26 listopada 2013

Dzień 330

Melduję zaliczony HITT :)

Menu:
Śniadanie:
Płatki owsiane z jabłkiem i cynamonem na mleku sojowym.

II śniadanie:
Sałatka (na dwa posiłki) z kus kus, ogórka, pomidora, papryki, kapusty pekińskiej i pesto.

Przekąska:
Druga część sałatki.

Obiad:

Ryba i ziemniaki na parze plus surówka z marchwi i jabłka.

Kolacja (wczesna):

Dwie pyzy drożdżowe na parze z sosem karmelowym. Wiem, wiem... ;)

Spokojnej nocy :)

poniedziałek, 25 listopada 2013

Dzień 328 & 329

Zgodnie z przewidywaniami brakło mi wczoraj czasu na trening, za to sporo się nachodziliśmy ;)
Dzisiaj niewiele się zastanawiając zrobiłam turbo. Dawno ten trening nie minął mi tak szybko, łatwo i przyjemnie z naciskiem na szybko, bo przyjemnie właściwie jest prawie zawsze :)


W myśl powyższego udało mi się dojść do sześciu sztuk powtórzeń burpees w rundzie szóstej ;)
Jeśli chodzi o menu poza pyzami z sosem karmelowym i tiramisu w weekend byłam grzeczna :)

Udanego tygodnia :)

sobota, 23 listopada 2013

Dzień 326 & 327

Mam dwa dni bez ćwiczeń spowodowane dyspozycją. Nie wiem też czy jutro znajdę czas na ćwiczenia ponieważ dzień będzie przyjemnie zabiegany :)
Dziś byliśmy jedynie na długim spacerze (45 minut). Powietrze było rześkie, a zachód słońca prześliczny. Żałuję, że nie miałam przy sobie aparatu :/

Miesiączka a ćwiczenia.
Ćwiczyć czy nie?

Zaskakująco miesiączka może podziałać jak turbosprężarka dla organizmu.
Powinniśmy zwrócić uwagę jak wpływa ona na nasz organizm aby zrozumieć dlaczego w niektóre dni czujemy się jakbyśmy mogły przenosić góry, a w inne nie mamy siły na nic. To pozwoli nam dostosować siłę treningu do cyklu i jeśli nie będziemy mieć w pewnym jego okresie sił możemy zwolnić nie obwiniając się.

Jak na ironię nasze ciało w trakcie miesiączki (i tydzień po) jest bardziej podobne do ciała mężczyzny. Podczas tej części cyklu, stężenie żeńskich hormonów estrogenów i progesteronu jest na najniższym poziomie, dzięki czemu możemy trochę więcej 'facetopodonie' przynajmniej metabolicznie.
Badanie pokazują, że w tej fazie niskich hormonów nasze mięśnie szybciej się regenerują i mamy wyższą tolerancję na ból. Dlaczego? Prawdopodobna teoria mówi, że ciało nie jest zajęte przygotowywaniem do ewentualnej ciąży, jesteśmy bardziej zrelaksowane, więc inne systemy działają optymalnie.
Skurcze w trakcie miesiączki mogą uniemożliwić ćwiczenia, ale warto postawić np. na ćwiczenia rozciągające lub jogę, które mogą pomóc złagodzić ból, dyskomfort, skurcze oraz bóle pleców.
Na około dwa tygodnie przed okresem, jesteśmy w fazie wysokiego hormonu. W tym momencie cyklu, który rozpoczyna się po owulacji, a kończy się z pierwszym dniem miesiączki poziom progesteronu i estrogenu są w fazie szczytowej (stąd m. in. huśtawki nastrojów).
To nie jedyna wada. Nasz organizm jest mniej tolerancyjny na ciepło, ponieważ podwyższony progesteron opóźnia odpowiedź potu, co powoduje, że nasze ciało potrzebuje więcej czasu aby wydalić nadmiar ciepła.
Możemy być również słabsze: metabolizm zamienia użycie węglowodanów jako podstawowego źródła energii na rzecz tłuszczy. Z mniejszą ilością dostępnych węglowodanów mamy mniej paliwa czyli energii. Możemy czuć się też opuchnięte - zwiększenie estrogenów zmusza nerki do redystrybucji przepływu wody.
Może nie mamy siły na sporty wyczynowe ale poradzimy sobie ze zwykłym treningiem.
Na pewno nie powinnyśmy pozwolić aby cykl powstrzymał nas od udziału w imprezie sportowej jeśli np. trenowałyśmy do wyścigu. Wahania hormonalne nie mają wpływu na wytrzymałość, więc kiedy hormony są na szczycie nasza wydajność nie musi być hitem, ale nadal możemy zrobić wszystko.
Mimo to, jeśli naprawdę czujesz się kiepsko, to jest to ten czas w miesiącu, aby dać sobie spokój, nie czując się jak próżniak. Idź na spokojny bieg zamiast robić interwały. Zrezygnuj z trudnej jogi na rzecz relaksującej. Weź dzień, dwa wolnego jeśli musisz.
Warto pomyśleć o treningu jako o miesięcznym cyklu. Bądź elastyczna wymagając od siebie więcej kiedy czujesz się dobrze i zwolnij kiedy nie.

Ćwiczenia w trakcie miesiączki:

1. Spacer - nawet eksperci zgadzają się, że nie ma przeciwwskazań. Nie jest sam w sobie wielkim spalaczem kalorii, ale poczujesz się lepiej wiedząc, że coś zrobiłaś.
2. Bieg - jeśli czujesz, że masz ochotę pobiegać - idź. Endorfiny wydzielające się w trakcie intensywnego treningu kardio mogą pomóc pokonać bóle okresowe. Pamiętaj tylko aby napić się przed i jeśli to możliwe w trakcie biegu ponieważ niektóre badania dowodzą, że łatwiej się odwodnić.
3. Joga - przewroty nie są zalecane podczas okresu, chociaż nie ma to ostatecznych podstaw medycznych. Mimo to,dopóki nie stajesz na głowie wszytko jest ok.
4. Aerobik - czasami, kiedy mamy okres, po prostu chcemy trochę poszaleć. Ćwiczenia aerobowe to doskonały sposób na wyluzowanie. Plus, zajęcia aerobiku są zazwyczaj nastawione na niskie ciśnienie i skupione na zabawie.
5. Taniec - nie są to ćwiczenia w tradycyjnym sensie, ale pozwalają spalić kalorie.
6. Planking - kiedy nadchodzi ten czas w miesiącu kiedy nic ci się nie chce poza leżeniem przed telewizorem wykorzystaj czas reklam na wykonywanie deski utrzymując pozycję jak najdłużej. Jest to ćwiczenie angażujące całe ciało. Zacznij od trzymania pozycji w trakcie jednej reklamy i spróbuj wydłużyć czas przez całość ich trwania.
7. ćwiczenia w domu - nie musisz ubierać się w fantazyjny strój treningowy i nie czujesz się kłopotliwie jeśli jesteś po prostu w swoim salonie. Tylko ty wiesz ile się spociłaś ;)

Nie używaj swojej miesiączki jako wymówki od treningu, ale słuchaj swojego ciała jeśli podpowiada ci abyś odpoczęła.


Słonecznej niedzieli :)

czwartek, 21 listopada 2013

Dzień 325

Chciałabym powitać nowych obserwatorów i podziękować Wam, że mnie odwiedzacie. Jesteście dla mnie nieustającą motywacją :) Minęły już prawie dwa lata od momentu powstania tego bloga, a ja nadal tu jestem, nadal ćwiczę, a przynajmniej się staram to robić ;) Dziękuję :)

Mogę ponieważ myślę, że mogę! Zadziwiająca jest siła naszej podświadomości. Np. takie mountain climbers - jeśli liczę od jeden w górę mogę zrobić ok. 50 sztuk za jednym podejściem, a jeśli liczę dwudziestkami nawet sto :)

Mieliśmy dziś piękny i słoneczny. Było bardzo zimno, ale za to sucho :D
Nie miałam chęci na dłuższy trening, ale w takim wypadku moją deską ratunkową są ćwiczenia na spalenie tłuszczu, do tego zrobiłam brzuszki z treningu C. Ten zestaw jest naprawdę skuteczny. Dzięki niemu mam mocne, ładnie zarysowane mięśnie brzucha i gdyby nie warstewka tłuszczu pod którą się chowają byłoby pewnie widać sześciopak ;D Przed wakacjami było już tak pięknie, ech... No nic, trzeba nadrobić czas lenistwa ;)
Na razie idzie mi nieźle. Oby tak dalej :)

Menu:
Śniadanie:
Owsianka na mleku sojowym z siemieniem lnianym, cynamonem i jabłkiem.

II śniadanie:

Jak wczoraj. Zrobiłam podwójną porcję jogurtu.

Obiad:
Ryba, ziemniaki i fasolka szparagowa - wszystko gotowane na parze. Z jednego garnka ;) z tym, że rybę gotuję zawiniętą z przyprawami w folię aluminiową - nie kurczy się tak bardzo.

Przekąska:
Kromka chleba pełnoziarnistego z pastą z jajka (połowy).
Domowa drożdżówka (tzw. wiem co jem ;)).

Kolacja:
Serek wiejski z kilkoma orzechami pekan, łyżeczką miodu i kakao.

Miłego wieczoru :)

Ps. Nie mogę uwierzyć, że jutro już piątek!

środa, 20 listopada 2013

Dzień 324

Trafiłam dziś na taki tekst:


Zgadzacie się? Ja tak.
Dziś zrobiłam dzień przerwy od ćwiczeń. Wymarzłam strasznie i nie miałam ochoty na nic poza skuleniem się pod kocem (wiem, że ćwiczenia by mnie rozgrzały, ale nie miałam odwagi przebrać się w top), a poza tym moim mięśniom nóg przyda się dzień regeneracji ;) Pogodę mamy prawdziwie jesienną, bardzo duża pada deszcz (dziś nawet grad), do tego jest zimno i wietrznie co jeszcze bardziej potęguje uczucie zimna :/ W takich chwilach tęsknię za latem albo... kocem i gorącą herbatą. Nie pogniewam się za książkę do kompletu i ciszę wokół ;)

Dzisiejsze menu:
Śniadanie:
Owsianka z siemieniem lnianym, wiórkami kokosowymi, cynamonem i jabłkiem.

II śniadanie:

Jogurt naturalny z zarodkami pszennymi i prażonym słonecznikiem plus kromka chleba pełnoziarnistego z szynką drobiową, sałatą i papryką.

Przekąska:
Domowa drożdżówka z cynamonem.

Obiad:
Pesto z cukinią, pestkami dyni, cebulą, kukurydzą i pełnoziarnistym makaronem.
Plus nieplanowana drożdżówka po obiedzie.

Kolacja:
Zupa jarzynowa na passacie pomidorowej.

Córka po powrocie ze szkoły mówi 'Mieliśmy dziś wf. Wiesz co musieliśmy robić? Planki przez minutę! Wiesz jakie to trudne?' Nie jeśli się ćwiczy ;) Bardzo się cieszę, że mają w szkole tego rodzaju ćwiczenia na zajęciach fitness :)))

Spokojnej nocy :)

Dzień 323

Wczorajsze ćwiczenia nie zawiodły po raz kolejny.
Poczułam je dziś wyraźnie w pośladkach i mięśniach ud.


Miałam dziś darować sobie trening z tego powodu, ale zmotywowała mnie Monika, która dopiero co wróciła z treningu. Była godzina 20:30 u nas czyli w Polsce 21:30. Stwierdziłam, że muszę przegonić lenia i zrobiłam turbo :))) Monika - dzięki ogromne za bycie dzisiaj pewnie nieświadomą z Twojej strony motywacją dla mnie :*

Dopiero co wróciłam do ćwiczeń, a już widzę, że spodnie robią się luźniejsze, nie powiem - zdecydowanie chętniej wtedy ćwiczę ;)

Menu:
Śniadanie:
Owsianka z siemieniem lnianym, kakao, suszonym ananasem i żurawiną oraz połową banana.

II śniadanie (na dwa posiłki):
Sałatka z makaronu pełnoziarnistego z kukurydzą, czerwoną fasolą, tuńczykiem i sosem curry.

Przekąska
:
Druga część sałatki.

Obiad:
Jak wczoraj, z tym że brązowy ryż zastąpiłam kaszą jaglaną.

Kolacja:
Zupa jarzynowa.

Słonecznej środy :)

poniedziałek, 18 listopada 2013

Dzień 321 & 322

Spróbuję wrócić do wpisywania codziennego menu, w miarę możliwości. Stanowczo pomaga mi to trzymać się w ryzach ;)
Wczoraj zrobiłam sobie dzień wolny od ćwiczeń. Dzisiaj zrobiłam HITT. Sama nie wiem czy w pewnym momencie głowa czy mięśnie nie dają rady ;) Lubię ten trening - krótki, a intensywny. Ciekawa jestem jutrzejszej reakcji moich mięśni? Zawsze na drugi dzień mam problem z chodzeniem ;)

Dzisiejsze menu:
Śniadanie:
Owsianka na mleku z żurawiną, bananem i siemieniem lnianym.

II śniadanie:
Sałatka z sałaty, marchewki, rzodkiewki, papryki i jajka, z oliwą z oliwek i kromką chleba razowego.

Przekąska:
Tost razowy z masłem orzechowym i miodem.

Obiad:
Sos z pomidorów pelati, cukini, papryki, cebuli, czosnku i mięsa z indyka oraz wieprzowego (po 100g) plus brązowy ryż i sałatka z selera.

Przekąska nr 2, czyli nadprogramowa:
Bułka z cynamonem.

Kolacja:
Po treningu - kromka chleba razowego z makrelą w pomidorach. Miał być brokuł na parze.

Co do menu muszę popracować nad ograniczeniem pokus ;)

Spokojnej nocy :)

sobota, 16 listopada 2013

Dzień 319 & 320

Ostatnio mieliśmy problemy z internetem, wczoraj nie działał w ogóle. Dziś przyjechał miły pan i wszystko działa jak powinno :)
Wczoraj bardzo nie chciało mi się ćwiczyć, ale jak zwykle zadziała motywacja z góry czyli mój mąż, a dokładnie dźwięk przerzucanych przez niego ciężarów :) Skoro on ćwiczy to nie wypada mi siedzieć bezczynnie na sofie ;) Przegoniłam lenia i nawet nie wiem kiedy turbo miałam zaliczone.
Dzisiaj zrobiłam dla odmiany HIIT. Bardzo się cieszę :)
Mam nadzieję, że to początek powrotu do ćwiczeń na poziomie i w częstotliwości jakiej chciałam :)))

Spokojnego wieczoru :)

czwartek, 14 listopada 2013

Dzień 317 &318

Wpis na szybko. Mamy problemy z internetem stąd moja nieobecność wczoraj, ale muszę się pochwalić, że powoli wracam do ćwiczeń :)))
Wczoraj zaliczyłam turbo, a dziś ćwiczenia na spalenie tkanki tłuszczowej. Nie było łatwo, bo tempo miałam naprawdę spore. Zmiana co 30 sekund odliczana przez syna :) Pilnował mnie dobrze ;) Tak mu się spodobało, że sam zrobił ten trening po mnie - ja odliczałam czas :D Potem było wspólne rozciąganie.
Uciekam zanim mnie rozłączy ;)

wtorek, 12 listopada 2013

Dzień od 312 do 316

Nie wiem, czy zdarzyło mi się mieć tak długą lukę w publikacji postów :(
Dotyczy ona i ćwiczeń niestety. Praca od rana do późnej nocy uniemożliwiła mi je zupełnie.
Od jutra wracam jednak na właściwe tory.
Trzymajcie za mnie kciuki proszę :)
Wracam również do pilnowania się odnośnie diety ponieważ zdarzały mi się ostatnio odstępstwa ;)

Do jutra :)

Ps. Katar i kaszel prawie całkiem sobie poszły ;)

czwartek, 7 listopada 2013

Dzień 311

Katar i kaszel nadal mieszkają sobie we mnie :/ Postanowiłam rozgrzać się dobrze, żeby wypędzić tą parę i zaliczyłam HIIT. Założyłam, że zrobię tyle ile dam radę ponieważ to wymagający trening - wytrzymałam do końca :)

Spokojnego wieczoru :)

wtorek, 5 listopada 2013

Dzień 309

Broniłam się z całych sił, niestety poległam. Idę wypić mleko z miodem - to jedyny plus ;)
Dziś nie ćwiczyłam.

Miłego dnia jutro :)

poniedziałek, 4 listopada 2013

Dzień 308

Melduję grzecznie, że zaliczyłam dziś turbo :)))
Widzę różnicę, bo dłuższej przerwie w zachowaniu swojego ciała. Dokładnie takie samo uczucie towarzyszy mi kiedy biegam po dłuższej przerwie - skóra jest jakby mało jędrna lub 'luźna', jakby żyła własnym życiem i nie nadążała za resztą ciała ;) Zupełnie nie wiem jak to opisać. Jeśli biegnę trzeci raz to uczucie zanika - całe ciało jest jakby bardziej zbite i mam wrażenie, że moje kości, mięśnie i skóra tworzą jedność. Dziś tej jedności mi brakowało.
Mam nadzieję, że nie zagmatwałam za bardzo i wiecie co miałam na myśli ;)

Uciekam.
Spokojnego wieczoru :)

niedziela, 3 listopada 2013

Dzień 306 & 307

Wczoraj nie ćwiczyłam, a dziś zrobiłam jedynie 120 squatów. Pod koniec tygodnia powinnam mieć już troszkę więcej czasu, więc chciałabym zacząć nadrabiać zaległości ;)
Pogodę mamy nadal niewyjściową. Jest bardzo mokro (czyt. sporo pada) i mocno wieje, więc bieganie raczej nie wchodzi w grę.
Nie chcę nic planować ponieważ nic z tych planów mi nie wychodzi
Przy odrobinie czasu chciałabym też wrócić do rozpisywania swojego codziennego menu, ponieważ dużo łatwiej jest mi wtedy kontrolować się ;)
Jutro gotuję kolejny raz zupę dyniową. Gotowałam ją po raz pierwszy w Halloween i przepadłam. Lubię nalać ją sobie w kubek i po prostu pić. Bardzo pożywna, a jednocześnie lekka ;) Postaram się dodać jakieś zdjęcia i podlinkować przepis :)

Dobrego tygodnia :)

piątek, 1 listopada 2013

Dzień 303, 304 & 305

Kolejne dni wyłączone od ćwiczeń. Podsumowanie października wygląda... bardzo smutno :(
Właściwie mogę powiedzieć, że nie robiłam nic. Nic na to nie poradzę.
Mogę tylko liczyć na lepszy listopad.
Źle się czuję z tym, że nie mogłam ćwiczyć, bo po prostu moje samopoczucie jest dużo lepsze i energii mam więcej kiedy jestem aktywna.
Mierzyć się i ważyć nawet nie mam zamiaru. Zacznę kiedy wrócę do ćwiczeń na tyle na ile będzie mnie to zadowalało ;)



Znalazłam ostatnio kilka zdjęć plus film dotyczące różnych typów odzieży sportowej. Ciekawa jestem, który z nich jest waszym faworytem?
Nie podam Wam strony z której pochodzą te zdjęcia ponieważ nie pamiętam gdzie je znalazłam :/













Moimi faworytami są dwa typy Skinny i Tight, z tym że ten drugi raczej w wersji 3/4 długości, dłuższe wolę te pierwsze :)
Muszę przyznać, że kiedy oglądam poniższy filmik podoba mi się każda wersja, nawet z super szerokimi spodniami co nie znaczy, że czułabym się w nich dobrze i takie wybrała.
Jak widać dodatki mają znaczenie ;)



Sam pomysł filmu też bardzo mi się podoba ;)
I jak? Który rodzaj to wasz typ?

Spokojnego weekendu :)