Dopadł mnie leń.
Myślałam, że dziś nic nie zrobię. Nie lubię czekać na coś co muszę załatwić wieczorem.
Jednak kiedy wróciłam przeprosiłam skakankę, której nie wyjmowałam od września chyba.
Pierwsze trzysta podskoków i minęły trzy minuty. Uwierzycie - tylko trzy minuty. Planowałam skakać piętnaście.
Przestałam liczyć i skakałam faktycznie piętnaście minut. Myślałam, że będzie się dłużyć w nieskończoność, ale muszę przyznać, że nawet mi się to podobało, więc do skakanki na pewno będę wracała i mam nadzieję na dłużej niż dziś :)
Zakwasy po wczorajszym biegu niewielkie, ale jednak są. Dzisiaj też biegałam dużo mniejszy dystans niż wczoraj, ale będę go zwiększać stopniowo. Dzięki Gosiu za tego bloga, to dzięki Tobie się mobilizuję. Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńJestem z Ciebie dumna - jesteś twardą kobietą
OdpowiedzUsuńMyślę, że teraz już się nie wycofasz
Pozdrawiam
Beata
Ciekawe, czy potrafiłabym jeszcze skakać na skakance...:-))
OdpowiedzUsuńAga - to ja dziękuję, za Twoje komentarze i obecność, bo to z kolei mnie mobilizuje :D marzyłam żeby tak było zakładając tego bloga :)
OdpowiedzUsuńBeata - dziękuję :) mam nadzieję, że się nie wycofam, byłby wstyd ;) poza tym daje mi to dużą frajdę :)
na skakance na pewno potrafiłabyś skakać - to jak jazda na rowerze ;)
pozdrawiam Was serdecznie :)