Rano nie było słońca, był gwiżdżący wiatr jak w 'Wyklętym' G. Mastertona i deszcz uderzający o szyby. Było też dziesięć minut ćwiczeń.
Wiatr był tak silny, że kiedy wyszliśmy z domu momentami nas zatrzymywał i nie można było złapać oddechu. Goniliśmy też czapkę, którą wiatr zabrał z głowy mojej córki. Dogoniliśmy ją po jakichś dwudziestu metrach ;)
Po południu zrobiłam sobie squaty na rozgrzewkę w ilości sztuk 120, oraz zaliczyłam kolejny dzień szóstki Weidera.
Zapaliłam też w domu kominek z różanym olejkiem eterycznym i wszystkie świeczki żeby zwiększyć ilość światła i dla poprawy humoru :)
Tak, nadal czekam na słońce i ciepło...
Udanego popołudnia :)
A ja zeby zaliczyc jakas forme cwiczen i pokonac nude wybralam sie popoludniu z Irena na spacer, po drodze minelysmy kilka powyrywanych drzew i ludzi blakajacych sie wokol swoich posesji lapiacych sie za glowy.
OdpowiedzUsuńWiec, czekamy razem na cieplo i slonce ...
Sle pozdrowienia z nadzieja ze w nastepna niedziele uda nam sie pobiegac...
Beata
my wyszliśmy przed dziesiątą i nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby to potem powtórzyć
Usuńpo ćwiczeniach spędziłam czas pod kocem czytając...
tęskni mi się już za bieganiem...
tak "niedaleko" do Ciebie, a pogoda taka odmienna.
OdpowiedzUsuńw Polsce słońce, ciepło, brak wiatru.
lato pełną gębą.
i do was ta aura przybędzie.
oby jak najszybciej - czekam na ciepło jak na zmiłowanie :)
Usuń